Nałogiem i pomyłką jest postrzeganie świata jako zlepka materii.

środa, 4 września 2013

Jak Zintegrowany Informator Pacjenta godzi w kieszenie.... medyków.




Działający od lipca Zintegrowany Informator Pacjenta - ZIP - rejestrujących się w nim pacjentów zaskoczył dość niemile. Udzielających świadczeń w ramach NFZ tym bardziej. 
Otóż w ZIP dostępnym na stronie NFZ zarejestrować może się każdy pacjent, po czym po odebraniu hasła i loginu do konta w wojewódzkim oddziale funduszu, ma dostęp do danych na temat leczenia w ramach NFZ od 2008 roku. Pacjenci według informacji dostępnych na stronie NFZ mogą: 

- poznać wykaz świadczeń medycznych sfinansowanych przez NFZ
- sprawdzić, jakie miał zlecane i wykonane badania
- sprawdzić, jakie zrealizował recepty na leki refundowane
- dowiedzieć się, ile kosztowały udzielone świadczenia medyczne i dopłaty do leków
- sprawdzić status swojego ubezpieczenia
- dowiedzieć się, gdzie jest zapisany do lekarza rodzinnego, pielęgniarki i położnej
- wyszukać placówki medyczne w całym kraju, łącznie z harmonogramem przyjęć i mapą dojazdu, które mają umowę z NFZ.


W tym momencie gro pacjentów aż jęknęło ze zdumienia (pisano o tym małym druczkiem w prasie) ponieważ świadczeń wykazanych na stronach ZIP w ogóle nie pobierali. Co niektórzy nawet nie znali i na oczy nie widzieli placówek, w których jakoby mieli się leczyć. Ba, byli i tacy którym udzielano świadczeń w innym województwie i mieście. Normalnie cud. Sam Kaszpirowski nie dał by rady wykonać serii badań usg i rtg na odległość, a nasza polska służba zdrowia dała. Byli nawet tacy cudotwórcy co robili operacje nieobecnym pacjentom. Filipińska chirurgia fantomowa schować się może. Przy takich fenomenach dopisywanie nie wykonanych procedur w wielu placówkach, w trakcie faktycznej wizyty to niemal pikuś. Niemal, bo takie pikusie to standard. Z receptami na leki refundowane, ich realizacją jest identycznie.
Ale mleko wraz z uświadomionym pacjentem się rozlało. Wraz ze zgłoszeniami i skargami od pacjentów na udzielając świadczeń w ramach funduszu padł strach, bo zaistniało ryzyko, że kasy za nie wrobiony w ciągu roku kontrakt ( w tym wypadku dopisywanie nie wykonanych pacjentom świadczeń ) może nie być. Tudzież, trzeba będzie wyrabiać go mozolnie i faktycznie cały rok (jest wielu co pracuje solidnie, nie mataczą i nie mataczyli), a nie w pół, a potem się byczyć i zarabiać prywatnie. Ponad to strach padł i z tego powodu, że wycyganioną przez lata kasę być możne trzeba będzie oddać. Choć akurat tego pewna bym nie była.
Na wieść o skargach pacjentów i wyłudzaniu pieniędzy przez wykazywanie niewykonanych w rzeczywistości procedur jeden z  wojewódzkich rzeczników prasowych NFZ - co za ironia instytucji okradanej :P - stwierdził, że sprawy badają, ale błędy mogą wynikać z nieprawidłowych danych pacjentów i numerów pesel. Tyle tylko, że takie pomyłki są nie możliwe. Tym bardziej teraz, gdy wprowadza się po woli mający obowiązywać od 2014 roku system elektronicznej dokumentacji medycznej tzw Rejestr Usług Medycznych - szafy  z kartami przejdą do lamusa, co według mnie jest pomysłem równie trafionym jak reforma samej służby zdrowia :P 
Otóż błąd nie jest możliwy, bo wszystkie dane weryfikuje się automatycznie. O błędnym peselu można zapomnieć, ponieważ najnormalniej w świecie każdy medyczny system informatyczny na którym dokonuje się rozliczeń ( w Polsce pracuje się na czterech ) nie wprowadzi do bazy danych pacjenta z nie prawidłowym peselem czy nazwiskiem. Nie pytajcie skąd system to wie, ale wie. Taki cwany jest. Dlatego słowa rzecznika prasowego instytucji, która jest w tym wypadku okradana są co najmniej żenujące i zastanawiające. 
Inna sprawa, to dostęp do danych osobowych, do których zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych nie może mieć dostępu osoba postronna. Zatem jakim cudem  przed wprowadzeniem ogólnopolskiego dostępu do danych elektronicznych w systemach medycznych, osobom upoważnionym  wyciekły dane z placówek do placówek rozsianych po całej Polsce? Przecież pacjentka z Pomorza nie jeździ po recepty na Śląsk. Do lekarza też nie jeździmy po całym kraju. Tym bardziej ludzie schorowani, którzy jeździć zwyczajnie już nie mogą.
Dobrze, że wprowadzono taką możliwość dla pacjentów. Bo przy ogólnopolskiej informatyzacji usług medycznych  z elektronicznym systemem zapisu, dostępnym jednym kliknięciem w każdym systemie medycznym na jakim pracuje każdy jeden świadczeniodawca, do podobnych nadużyć dochodziło by pewnie na masową skalę, a tak pacjent ma jako taką kontrolę.
Czekam tylko jakie święte oburzenie i larum się podniesie, gdy obniżą jeszcze bardziej próg dochodowy i każdemu przejmującym prywatnie lekarzowi przyjdzie rozliczać się z fiskusem  z wykonanych zabiegów na podstawie kasy fiskalnej. Mogli by jeszcze w identyczny sposób sutannowych potraktować, bo najwyraźniej stwierdzenie Benjamina Franklina o tym, że śmierć i podatki dotyczą każdego, w wypadku kleru i podatków jest trafione jak kulą w płot.



Pozdrawiam.


  

18 komentarzy:

  1. ...temat sliski jak waz ...
    Aniu czemu leczymy zeby ??????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo lepiej z pocerowanymi własnymi, niż szufladami biegać ;)

      Usuń
  2. Problem tkwi w świadomości, lekarze świadomi, nieświadomości pacjentów, szukali pieniędzy...
    Najważniejsze, że możemy to sprawdzić, od jakiegoś czasu nawet za to się biorę, ale doba jest za krótka... Temat ważny, bo uderza ostatecznie w moją kieszeń...
    Pozdrawiam serdecznie
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
    http://kadrowane.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio koleżanka zastanawiała się za co NFZ płaci stomatologom w przychodniach, jak i tak niewiele tam na ten fundusz robią. A podobno niezłą kasę biorą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naliczenie za wykonanie w przypadku stomatologii wygląda tak, że płaci się za krotność wykonania i wedle wagi punktowej. W zeszłym roku podstawą do kontraktu stomatologicznego była kwota 1 zł za punkt. Oczywiście fundusz od tej kwoty podstawowej targuje się, wiec przychodnie mają płacone tyle od punktu ile utargowały z nfz. Oczywiście każda procedura ma różna wagę punktową. I tak np badanie ma niską, endo zaś wysoką. Poza tym miesięczna kwota do wypłaty zależy od wypracowanych w miesiącu punktów kontraktowych jak i wysokości kontraktu. Jedni mają cały, inni pół, jeszcze inni ćwiartkę. Kasa zależy do wysokości kontraktu. Najmniejszy na czysto to jakieś trzy najniższe krajowe - tak pi razy drzwi ;) Jeśli lekarz stomatolog jest podwykonawcą dla przychodni, płacony ma określony w umowie procent od kontraktu.
      Tak to mniej więcej wygląda.

      Usuń
  4. A jeszcze pewnie prywatna praktyka i kasa się kręci :) A u stomatologa można prywatnie normalnie zbankrutować, ceny są kosmiczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z prywatnej, jak ktoś w implantach, porcelanie i licówkach robi, to może kasą w kominku palić. Szkoda tylko, że często nie przekłada się to na wynagrodzenia pracowników :(

      Usuń
  5. Ostatni raz byłem u lekarza w 1982 r. Potem byłem jeszcze parę razy, ale tylko w związku z przyjęciem do pracy. Ciekawe co mam na koncie. Jak będę miał czas to sprawdzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja tez nie chodzę, bo nie choruję :)
      Często w pracy mam smarkatych, jedna pacjentka nawet niefrasobliwie przyszła zęby leczyć z niewyleczonym zapalaniem płuc, do czego się bez żenady przyznała po fakcie ;) Moja szefowa wiecznie łapie bakcyle, mnie dopiero wypadek na rowerze i morda Frankensteina na zwolnienie wygnała. W tym kraju zdrowiej i bezpieczniej jest nie chorować ;)

      Usuń
    2. To tylko normalnie pozazdrościć, taki zdrowy chłop z Ciebie. :) ;) Tylko życzyć takiego zdrówka dalej :)

      Usuń
    3. Hyhy. Chłop ? o_O

      Usuń
  6. Chętnie bym zajrzała do tego ZIP-u, ale po co mam się denerwować i tracić czas.
    Okazuje się, że w każdym zawodzie są cwaniacy, którzy bez skrupułów oszukują państwo, a potem płaczą, że za mało pieniędzy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uczciwosć jak widać nie koniecznie idzie w parze z pochodzeniem społecznym i wykształceniem.

      Usuń
    2. Anonimowy13:32

      "ale po co mam się denerwować i tracić czas.."
      Tyle, że to są Twoje pieniądze, i nie daj Boże obyś kiedyś nie usłyszała: "Nie mamy pieniędzy na Twoje leczenie!".. (bo dawno Ci je ukradliśmy..)

      Usuń
  7. Anonimowy13:24

    Tylko gdzie na takie dictum są gromowładne dla każdego innego obywatela prokuratury? Gdzie suto opłacane służby wszelakie, z uprawnieniami jak CIA co najmiej? Że o NFZ-cie nie wspomnę..?
    No gdzie?

    OdpowiedzUsuń
  8. Służby wszelakie i owszem dbają ale nie o obywatela i zdrowie jego, ale o stan portfela własnego.

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy15:08

    Polski NFZ... innego komentarza chyba nie trzeba

    OdpowiedzUsuń
  10. No niestety takie przypadki również się zdarzają... Jakiś czas temu wystartował nowy projekt NFZ (skierowania NFZ gov pl). Dzięki temu portalowi będziemy mieli możliwość wglądu do aktualnych informacji dotyczących m.in. terminu, rodzaju i profilu leczenia, a także numeru w kolejce. Całkiem przydatne, miejmy nadzieję, że z tym projektem będzie wszystko w porządku.

    OdpowiedzUsuń