Nałogiem i pomyłką jest postrzeganie świata jako zlepka materii.

niedziela, 1 września 2013

Mój "bestiariusz".



Co by było mniej zadęcia, mniej monochromatycznie, a bardziej swojsko i przystępnie postanowiłam dodać galerię. Pomijając mój połgębek w profilu, na który zamieniłam płaczącą na niebiesko Jill Bioskop najpewniej mojej facjaty w galerii będzie niewiele, bo cenię sobie anonimowość. Będzie za to osobisty zwierzyniec, okoliczności przyrody i inne.
Na dobry początek w całej krasie obiecaną zwierzynę upubliczniam. Wypadało by dodać, że odkąd pamiętam psiara i kociara była ze mnie zawołana. Wcześniejsza obecność w mieszkaniu rodziców jak i fakt przebywania na ich tzw garnuszku sprawiał, że nie mogłam pofolgować swoim rozbuchanym zakusom sprowadzania pod dach kotów czy psów w ilościach większych niż jedna sztuka. Teraz ogranicza mnie jedynie zdrowy rozsądek i blokowy metraż ;)
Mój miniaturowy zaczepno - obronny sznaucer, przez pierwszych właścicieli zwany  był Księciuniem z racji iście arystokratycznych wymagań i skłonności do wygód wszelakich. Charlim został nazwany przez syna z racji koloru jak i kędzierzawego włosa jak u Chaplina. Ponad to Czarujący Czaruś (zwany pieszczotliwie) jest niezwykle hałaśliwy i roszczeniowy po pozostawieniu w osamotnieniu w domu. Ten typ chyba tak ma, bo z tych co znam wszystkie takie rozdarte i nieszczęśliwie w przymusowej samotni. 


Paprot. Paprot na początku był Protem, jak Kevin Spacey z K -Pax. Po tym jak zeżarł i rozdeptał balkonowe kwiatki został Paprotem. Niestety podczas mojej nieobecności ciekawski gówniarz dał zimą dyla za balkon. Moje chłopy - sztuk dwa nawet nie zauważyły, że kot zniknął :( Nie odnalazł się niestety.




Sprawiedliwy sen dwóch zdawało by się rasowych antagonistów. Dupka przy dupce ;)


Trójca nie święta. Charli, Paprot i Idzio.


Charli z Idziem przed pójściem w objęcia Morfeusza.


Rysio
  

Słów kilka o Idziu by wypadało skreślić. Idzia z przetrąconym ogonem, zapłakanego jak nieszczęście zgarnęłam w drodze z pracy. Okazało się, że kocurek ma galopującą robaczycę. Seria zastrzyków pomogła. Kot doszedł do siebie do tego stopnia, że został pierwszym kocim dresem okolicy. Po nocnych wojażach wraca z podrapaną paszczą, przetraconą łapą (znów seria zastrzyków tym razem przeciwzapalnych), naderwanym uchem. Nic to, bo Idziek rulezz! 
W międzyczasie przewinął się jeszcze Rysio, zaginął w podobny sposób jak Paprot :( Został nam Idzio i Charli. Radości i śmiechu z tego tandemu jest do łez. Jedno za drugim tęskni i beczy. Często spacery, z którymś z domowników uskuteczniają we dwójkę. Miny mijanych przechodniów - bezcenne :)
Chłop mój marzy o sprawieniu sobie "niebieskiej baryły" - po naszemu: kota brytyjskiego. Bydlątko jest dość spore bo i do 10 kilo ważyć potrafi, stąd u niego ta baryła :) Śmieję się, że z miejsca będzie musiał kotu czipa z gps - em w błękitne dupsko zamontować. 
PS. Zdjęcia prócz ostatniego ( Rysia wykonanie przyprawiało o oczopląs) są nie obrabiane.


Pozdrawiam.



26 komentarzy:

  1. Jak moja Ania zobaczyla Kota wola : mama Miser Pomodoro !Mozliwos zycia na jednym terytorio ze zwierzetami mowi o duzej tolerancj i niezlosliwosci danej osoby .
    Pamietam taka obserwacje mojej kolezanki . Patrz Elu na te psy osedlowe ktore spia spokojnie na trawnikach . Obok przesly 6-8 kobiwt z malymi dziecmi potem staruszki . Sielanka ! Potem przybliza sie mezczyzna pies podnosi jedno oko , potem drugie potem sie podnosi i przenosi sie w glab daleko od chodnika . Jola pyta wiesz dlaczego ??? Tak ! Zeby nie zarobic za darmo kopniakow od sfrustrowanego zwis....bydlaka .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwierzaki jakieś takie intuicyjnie sprawniejsze niż ludzie. Bydlaka niczym radar z miejsca.

      Usuń
  2. Anonimowy15:38

    Masz mnie!
    Już jestem Twoja!!
    Na wieki!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frau obiecujesz czy grozisz? ;))

      Usuń
    2. Anonimowy06:38

      Grożę, oczywiście :)
      A za co, to chyba wiesz?

      Usuń
    3. No ba! Jak bym śmiała nie ;)

      Usuń
    4. Anonimowy14:23

      Na pewno...?!

      Usuń
    5. Jak bum bum :)

      Usuń
  3. U mnie wcześniej przez całą żywiołową młodość był pies Borys, owczarek wielkopolski, równie rozdarty co Twoja miniatura, ale bardzo oddany... Nie spuszczał nas z oczu na plaży do tego stopnia, ze gdy mój brat, wypływał według niego zbyt daleko, on wypływał na jego ratunek...
    Koty uwielbiam .... Mamy Gerfilda, cwaniak walczącego o swoje terytorium...
    Pozdrawiam
    Pies istny Charlie Chaplin
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
    http://kadrowane.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czaruś też z tych oddanych. Czasem, aż mnie to przeraża. Przylepa przy tym i pieszczoch straszliwy. Idzio ma tak samo. Chowane są razem niemal od początku. Ta ich kocio psia miłość i oddanie też zadziwiająca. Co więcej kotu udziela się psu zachowanie, psu kocie :) Śmieje się, ze niedługo kot zaszczeka, a pies miauknięciem poinformuje,że ktoś do drzwi puka. Kot spsiał, a pies skociał ;)

      Usuń
    2. "Kotu udziela się psie zachowanie" - miało być :( Przepraszam za literówki. To moja zmora.

      Usuń
  4. Podobno, gdy w domu pojawi się kot jako drugi osobnik, zaraz po psie, to tak to wygląda. Koleżanki kotka ssała psa - haha- niczym matkę...
    Pozdrawiam
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
    http://kadrowane.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. zdjęcia nie obrabiane lecz jakie urocze :)
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje. Moje bestyjki to urodzeni modele, może to stąd ten brak retuszu ;)

      Usuń
  6. Stado urocze, ale podglądam zdjęcie i nie widzę, aby było "dupka przy dupce", to mi raczej na "69" wygląda. ;) :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj ta oj tam :P
      A nawet jak, to platonicznie :)

      Usuń
  7. Przepiękne te Twoje stadko. :) Od rudzielca normalnie nie mogłam oderwać oczu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jakoś tak szczególnym afektem do kocich rudzielców pałam :) Może to przez Greebo Niani Ogg ze Świata Dysku Terry'ego Pratchetta.

      Usuń
  8. Kocham zwierzaki, miałam ich kilka, dożyły u mnie swoich lat. Teraz, po śmierci taty zaopatrzyłam w kicię zbolałą mamę, żeby nie popadała w depresję w samotności. Broniła się, że nie chce, ale już po dwóch dniach wzajemnego uczenia się siebie widzę, że chyba za tydzień, to już żyć bez siebie nie będą umiały. Kotka jest przecudnej urody - szylkretowa z niebieskimi skośnymi oczami. Obiecałam, że jeśli po dwóch miesiącach mama orzeknie, że jednak nie chce tej kici, to zabiorę kotkę do siebie. W końcu też siedzę sama w domu, a towarzystwo mam tylko w weekendy. Dobrze, że chociaż do pracy wychodzę ;)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł z kotką jest strzałem w dziesiątkę.Taki kot, to balsam na obolałą duszę Zajmą się dziewczyny sobą. Mamie pewnie nawet przez myśl nie przejdzie, żeby się kotki pozbyć. Będziesz musiała sobie sprawić własną:) Pomruczy do snu. Pogada.

      Usuń
  9. Cudne zwierzaki, a ten kotek-wymiata! pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :) Bez tych choler życie maiło by uboższy wymiar :)

      Usuń
  10. Bardzo lubię cudze zwierzęta. Własnych nie mogę mieć ze względu na alergię syna. Ten brak wynagradza mi mnóstwo bezpańskich kotów na działce, które karmimy przez okrągły rok. Jednak koty działkowe są dość nieufne i rzadko pozwalają się głaskać. Często na blogspocie zamieszczałam zdjęcia tych kotów, które zziębnięte i głodne okupowały pełne miseczki.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się odnaleźć Twoje fotki :)
      Najgorzej te bezdomne mają zimą.Biedulki. Oby było jak najwięcej takich ludzi jak Ty :) Mnie się zdarzało nosić ze sobą suchą karmę i sypać psom i kotom. Na działkach koty lubią w szopkach sypiać. Kolega ma na działce kotkę Kropeczkę. Ona dobrze odżywiona, wszyscy działkowicze ją karmią. W sezonie grillowym wręcz pękata ;)
      Aniu, jeśli syn ma alergię na sierść, a bardzo by Wam się własny zwierz marzył, można sobie sprawić pieska z włosem. Sporo ich jest. Do wyboru i koloru :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  11. Juz cie uwielbiam za caly ten zwierzyniec! moje zapedy odnosnie posiadania zwierzynca pacyfikuje moj wlasny, trzezwo stapajacy po ziemi maz i charakter zycia (czeste wyjazdy), mam wiec na stanie dwa czworonogi, ale tych uratowanych i oddanych w dobre rece to poszlo w dziesiatki. jak juz osiade na stale w jednym miejscu to dopiero stworze zwierzecy raj u siebie! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń