Nałogiem i pomyłką jest postrzeganie świata jako zlepka materii.

sobota, 7 grudnia 2013

Jak mawiał trener Piechniczek: „Nie ma czasu na fair play”. *



Przy weekendzie o pracy będzie.
Że jestem prawicą sadysty wiadomo wszystkim. Prócz zamiłowania w statystowaniu wiszę na linii ćwierkając niczym zachrypnięty słowik i zapełniam terminarze wizyt. Nie tylko tylko pacjentami z masochistycznymi upodobaniami ;) Dla nie zorientowanych w temacie podpowiem, że moja szefowa, to nie domina, a ja nie portierka w przybytku  uciech wątpliwych i niewątpliwej rzeżączki ;)

Otóż zdarza się często, że ludzie nie słuchają co się do nich mówi. To standard. Podobnie jak to, że nie widzą kartek z informacjami wywieszonymi na drzwiach na wysokości oczu, po czym strzelą focha, że informacji nie ma, albo czytają co na kartce stoi, ale zrozumienia w tym brak. Przyzwyczaiłam się. Tłumaczę jak dzieciom, z kartkowego na ludzki, wskazuję drogę jak się zgubią ( jak latarnik prawie ;) ) A gubią się często, bo przychodni w budynku jest cztery. Każda ma innego właściciela i zatrudnia innych lekarzy, oraz zajmuje inne piętra. Normalnie nawigacja by się przydała. Klarowała by jasno którędy do kogo wejściem od frontu, a jak od parkingu i na którym piętrze skręcić w prawo, na którym w lewo i numer drzwi. Dla mających wątpliwości nazwisko łapiducha wraz ze specjalizacją.
Z pacjentami face to face, z reguły problemu nie ma. Człek się uśmiechnie zażartuje rozładuje atmosferę, jak przyciężka. Telefonicznie niby łatwiej, tymczasem taka telefoniczna anonimowość sprawia, że wkradają się złośliwe tony i pretensje. Z jednej i drugiej strony. Czas i praktyka czyni mistrza, więc gdy tylko słyszę dzwonek ostrzegawczy we własnym tembrze głosu upominam w myślach samą sobie, czasem karcę, nawet poobrzucam inwektywami i wrzucam na luz. Dorosła baba jestem i wiem, że to nie emocje mają mnie, ale ja mam emocje - ta prosta zasada nie sprawdza się jedynie przy prawku. Nie sprawdziła się również przy jednym, na szczęście jedynym dotychczas, szczególnym telefonie. Niezwykłość tej rozmowy sprowadzała się do tego, że  odbywałam taką po raz pierwszy. Niestety w trzech rundach, czwartą wygrał mój rozmówca walkowerem. Nie odebrałam. Później szef mi powiedział, że on ma to na co dzień i  an face i przejmować się nie ma czym. Nie zmienia to faktu, że facet podniósł mi ciśnienie i wprawił w zdumienie brakiem kompetencji zawodowych, zakładając, że faktycznie uprawiał zawód medyczny.
W każde środowe popołudnie siedzę sobie sama  na recepcji, odbieram telefony, czekam, aż przyjdą lekarze. W międzyczasie trochę pracuję przy komputerze, trochę serfuję , generalnie odpoczywam. Zadzwonił tel z zastrzeżonego. Pan o profesjonalnym pełnym energii, powiedziała bym nawet wyćwiczonym głosie przedstawił się z imienia i nazwiska po czym zapytał o konkretnego lekarza, czy przyjmuje. Ja mu że owszem. Dzień taki pora, taka, a taka.  Bułkę przez bibułkę pełna kulturka. Po czym wypala, że on nie chce w kolejkę, ale do karty mamy żeby mu zajrzeć, bo mama w szpitalu i potrzebna do leczenia historia choroby. Powiedziałam chłopu, że z tym to do lekarza bezpośrednio, bo dostępu i uprawnień do przeglądania kart nie mam. Pan się lekko zjeżył ale podziękował rozłączył się i zadzwonił na komórkę lekarza, by po dziesięciu minutach znów dzwonić na rejestrację z pretensją, że lekarz nie odbiera. Jak by to była moja wina. Po czym żąda wglądu do kart, na co ja mu, że nie mogę, bo obowiązuje mnie ustawa o ochronie danych osobowych oraz tajemnica lekarska.W skrócie wyglądało to mniej więcej tak:
Pan odparł:
- Bzdura, też pracuję w służbie zdrowia
- To zapewne pan o tym wie. Jak i o tym, że historia jest często prowadzona elektronicznie, a papierowa zamknięta ustawowo w szafkach i na klucz.
- Nie, ja mam dostęp do wszystkich kart i archiwum. Mogę je dowolnie przeglądać.
Tu się zastanawiać zaczęłam czy faktycznie w służbie zdrowia, bo prędzej w szpitalnej kotłowni skoro taki niekumaty. Albo głupa rżnie i chce mnie wkręcić. Rozumiem też, że może stać w obliczu być, albo nie być własnej matki, ale to nie usprawiedliwia pewnych zachowań jak i łamania procedur, których i tak złamać nie była bym w stanie. Chyba, że wytrychem.
- Nie wiem gdzie pan pracuje  i w jakiej placówce, ale w naszej nie uskuteczniamy tego typu praktyk, co więcej nie mam nawet fizycznie dostępu do kart pacjentów innych niż stomatologiczni.
W tym momencie zaświtało mi w łepetynie, że to może poducha z GIODO. Facet międzyczasie dostał wścieklizny. Odszedł w niebyt namaszczony, lepki jak tona lukru  głos.
- Widzę, że się nie dogadamy! To oburzające, że pracując w tym samym resorcie nie możemy sobie pomóc. Pani nie powinna pracować z ludźmi! Nie można się z panią dogadać, co więcej tworzy pani sztuczne przeszkody, utrudnia operację matki i odpowie za pogorszenie jej stanu i śmierć!
Ta... Najpierw sugestia o wspólnocie interesów, teraz szantaż emocjonalny....
- Te przeszkody, to prawo proszę pana, a nie dogadamy się ponieważ ja poniosła bym konsekwencje ujawniania stanu chorej, jak i bezprawnego włamania się do bazy danych. Takie sprawy już były, o czym pan z pewnością wie, skoro pracuje w służbie zdrowia.
W tym momencie usłyszałam, że jestem potworem, niegodnym powietrza zużywać, że życzy mi z całego serca, by moja matka, ojciec, babka cierpieli stokrotnie bardziej niż jego matka. Z czystej przekory poodwiedzałam mu wówczas, że jestem sierotą. Na takie dictum telefoniczny psycholog oznajmił, że to z całą pewnością powód mojej bezemocjonalnosci, braku empatii i sadyzmu. Potwierdziłam, że oczywiste jak najbardziej. I na końcowe powtórne życzenia wszystkiego najgorszego plus epitety o stanie mojego prowadzenia się odpowiedziałam: dziękuję wszystkiego najlepszego i żegnam.
Bycie prawicą sadysty do czegoś zobowiązuje :(


* cytat - Wilq Superbohater.


Pozdrawiam.




38 komentarzy:

  1. Teoretycznie masz rację. Problem w tym, że w praktyce takie odstępstwa od zasad zdarzają się jeszcze bardzo często, i to utrudnia pracę. Dziwię się jednak, że facet tracił tyle czasu na wykłócanie się z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tym bardziej się dziwie, bo od początku mówiłam facetowi, że to niemożliwe. Nie wiem może powinnam w suahili spróbować tłumaczyć ;)

      Usuń
  2. Anonimowy22:48

    Moja kuzynka ma podobne doświadczenia. Raz tylko trafiła na przykład pozytywny. Pan dzwoniący zapytał o jakiś tam rodzaj zabiegów. Kuzynka poinformowała go, że takowych nie wykonują, ale za to wykonuje poradnia jakaś tam, nazwy nie pamiętam. Pan zapytał, gdzie takowa się znajduje, a na tłumaczenia kuzynki odparł: "O, ja głupi chuj! No przecież, że tam!". Po czym grzecznie podziękował, pożegnał się i rozłączył :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahha. Jaki samokrytyczny ;) Kuzynka miała pewnie ubaw do wieczora ;)

      Usuń
    2. Oj, dobre! taka szczera samokrytyka nie zdarza się często pacjentom, cha, cha!:)

      Usuń
  3. Wykonanie operacji uzależnione od informacji z karty pacjentki w przychodni? Przecież to bzdura. Każdy szpital przed operacją wykonuje własne badania i przeprowadza wywiad z pacjentką. Ewentualnie lekarze porozumiewają się między sobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toteż do doktora odsyłałam od początku. Dla mnie to generalnie jakiś absurd był, a a facet zachowywał się jak by się z choinki, anie służby zdrowia urwał.

      Usuń
  4. Wcięło mój komentarz, czy jak?
    Istnieją procedury, których należy się trzymać.
    Ochrona danych osobowych obowiązuje wszystkich, co nie wyklucza,
    że właśnie z niej wynikają liczne paradoksy.
    Miałam podobny problemy co Ty,
    w odniesieniu do klientów, którzy pragnęli dowiedzieć się o stanie swojego konta przez telefon ... Gorzej bywało, gdy syn przychodził z kartą ojca prosząc o wypłatę gotówki...
    Stan zdrowia jest jedną z najważniejszych dziedzin objętych ochroną danych osobowych...
    Przebywając z Młodym w szpitalu zauważałam wręcz panikę w oczach pielęgniarek, gdy pytałam się dalsze kroki w leczeniu. Wyznaczony jest lekarz i on jako jedyny może udzielać informacji...
    Podważenie zasady ochrony danych osobowych
    może wiązać się z nieprzyjemnymi konsekwencjami prawnymi ...
    Pozdrawiam serdecznie i nie daj się nagiąć :)
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wcięło, nigdzie po nim śladu nie ma :(
      Przez telefon, to nigdy się o stanie cudzego zdrowia nie dowie, nawet osoba pierwszego kontaktu, bo przecież nie wiem z kim rozmawiam. Podobnie lekarz. Mało to spraw o to było....
      A nagiąć mnie trudno ;)

      Usuń
    2. Nie ma co się naginać, bo odpowiedzialność duża , a pomysły ludzie mają rózne..

      Usuń
  5. Byłaś dzielna jak lwica i to lubię. Choć facet pewnie leniuszek. Nie przejmuj sie Twoich emocji klient nie uszanuje bo Cię traktują nie jak człowieka ale jak funkcjonariusza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z urodzenia lwisko jestem ;)
      Ha! Funkcjonariusza takiego, co sobie na nim można poużywać jak się lekarz spóźnia, albo kolejki nie pilnują i się nie zapisani wpychają. Na początku tłumaczyłam, że to, tamto, siamto. Teraz jest krótko, proszę to powiedzieć lekarzowi. I spokój jest ;)

      Usuń
    2. Nabieraj wprawy nie tracąc wrażliwości. Ależ to proste ha ha ha, a za akcje z tym fiutem szacun

      Usuń
    3. Ja się tylko staram nie dać wkurzyć takim fiutom ;)

      Usuń
    4. To samo życie jak coś się robi z ludźmi.

      Usuń
  6. Dzielnie odpierałaś ataki. Tak trzymać. :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)
      I czterdzieści minut życiorysu przeciekło przez palce na telefonicznych utarczkach ;)

      Usuń
    2. Ale trzeba przyznać, że facet wytrwały, żeby tak 40 minut trzymać kogoś przy telefonie. ;)

      Usuń
    3. Albo złośliwy desperat ;)

      Usuń
  7. dzielna Lwica z Ciebie :)
    i Tobie również najlepszego :)

    OdpowiedzUsuń
  8. "Dorosła baba jestem i wiem, że to nie emocje mają mnie, ale ja mam emocje"

    Oj jakbym chciała, żeby w moim przypadku tak było...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz w moim też jest odstępstwo od reguły - egzamin na prawo jazdy. W tym dniu mogła bym sobie za Pixies zanucić " where is my mind" :/
      Reszta z górki ;)

      Usuń
    2. Prawo jazdy to jeszcze nie koniec świata.
      Tym razem się nie udało - uda się następnym !

      Usuń
  9. Oj, trzeba nieraz niezwykłej odporności i dyplomacji, gdy ma sie do czynienia z klientami, jaka to by branża nie była... wiem cos o tym!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ale praktyka czyni mistrza ;) W każdym razie pozwala nabrać skóry :)

      Usuń
  10. Mógł być jeszcze bardziej zuchwały. Mógł na przykład twierdzić, że jest nieślubnym dzieckiem ministra zdrowia, albo nawet samego bosa wszystkich bosów. Są takie przypadki medyczne. Ja to bym się nadawał do takiej rejestracji, bo nawet nieślubnemu synowi ministra bym kazał spi....ać. Tylko przed tym GIODO bym się ugiął, bo nie wiem co to takiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym bardziej nie można się ugiąć, bo GIODO - główny inspektorat ochrony danych osobowych ;)

      Usuń
  11. Zrobiłaś to, co powinna byłaś zrobić. Przepisów nie ustanawia się po to, aby je omijać, lecz stosować.
    No cóż, bywają i tacy klienci.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby takich, co nie rozumieją, że czarne jest czarne, a białe białe było jak najmniej. Zaoszczędzą kwasów sobie i komuś.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  12. I tak w tym kontakcie z klientami jesteś na uprzywilejowanej pozycji. Zawsze ich natarczywość, chamstwo i temu podobne możesz wytłumaczyć... np. chorobą drugiej strony.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie w nowej odsłonie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich też - chorych psychicznie - miałam face tu face. Ci dodtakowo bywają faktycznie niebezpieczni.
      Nową odsłonę z przyjemnością po południu obejrzę :)

      Usuń
    2. Gdyby temu mężczyźnie, naprawdę zależało na mamie, poznałabyś go jeszcze tego samego dnia. Ad. różnych instytucji kontrolujących, "tajemniczych klientów" itp... W pewnej branży, wśród wielu anegdot, krąży opowieść o dziewczynie, która z terenu magazynu wyprosiła zagranicznego prezesa tego przybytku. Pan, mający kilka tysięcy ludzi "pod sobą", od tej pracownicy, będącej prawie na końcu łańcucha pokarmowego, usłyszał: "obcym wstęp wzbroniony". A ponieważ "parł" przed siebie, usłyszał jeszcze raz ostrym tonem, że ma natychmiast opuścić pomieszczenie i dziewczyna wezwała ochronę... :) Prezes opuścił placówkę i wrócił w towarzystwie dyrektora.
      Dziewczyna została oficjalnie... pochwalona i awansowała :)

      Usuń
    3. I słusznie :) Należało się dziewczynie, a prezes nie okazał się bucem :)

      Usuń
  13. No cóż, takie są ,,uroki" pracy w obsłudze klienta. Ale to też pożyteczne doświadczenie. Dzięki temu zdarzeniu m.in. powstał ten post:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie, to nawet nie post jest tym naj ;) a fakt, że człowiek uczy się radzic sobie z własnymi, nie fajnymi emocjami. A wiadomo, praktyka czyni mistrza ;)

      Usuń
  14. ło matko, ale dumna żem z ciebie że się w kozi róg zapędzić nie dałaś! Profeska!

    OdpowiedzUsuń