Nałogiem i pomyłką jest postrzeganie świata jako zlepka materii.

sobota, 18 stycznia 2014

Matka "polka" świętokrzyska - licencja na wychowanie.




" Jedynym produktem, który otrzymuje człowiek bez instrukcji obsługi, jest dziecko."

Do cytatu pana Majewskiego dodała bym jeszcze męża, lub żonę w zależności od tego, która z płci instrukcji potrzebuje ;)  Na razie porzucę kuszącą dygresje i skupię na głównym bohaterze cytatu.
Konia z rzędem tej, która twierdzi stanowczo, że jest dobrą matką, ekspertem od wychowania nie popełniającą błędów. Ja taką nie jestem i nie będę.  Nie tylko potrzebna by mi była do zbliżenia się do ideału instrukcja obsługi dziecka, ale własnych emocji i umysłu. Tymczasem te są jak labirynt pełen ślepych zaułków. Do końca życia zapewne będę siebie zadziwiać - nie zawsze korzystnie w tej dyscyplinie, bo jak mówiła Szymborska " tyle wiem o sobie na ile nas sprawdzono. " 

Z rolą matki będę się mierzyć - dajcie bogowie - całe życie i poniewczasie dostrzegać błędy i porażki, których człowiek nie uniknie i nie przekuje w sukces, bo życie nie ma stop klatki. Można jedynie z tych flash backów wyciągać wnioski i mierzyć z emocjami na przyszłość. Mocno na wyrost, bo dziecko to chodząca niewidoma, co  to na każdym kroku zaskoczyć potrafi. Przyprawiając często o zupełnie zbaranienie, lub chichot. Taki wewnętrzny, powstrzymywany, co by na oblicze nie wypłynął i katastrofy nie było :)
Moje nastoletnie syniątko niby oczytane i rozgarnięte, a czasem irytuje się człowiek, że Młody w elementarnej zdało by się niewiedzy trwa. Mierzy go człek swoją miarką i dziwi czasem, że nie wie na ten przykład co to NSDAP ;) Lub też mierzy miarką rówieśników, które rozgarnięte są nie co inaczej i durnieje na pytanie o erekcje - w książce wyczytał, że bohater miał. Spytałam czy na pewno nie wie - teraz dzieci wiadomo uświadomione - on mi na to że wie i pyta czy chodzi gotowość do łóżkowych figli, bo się bohater migdalił do panny wcześniej - żeby nie było "Grę o tron czytał", któryś tom z kolei;) - mnie ulżyło mocno, bo już miałam przed oczami samą siebie, jak dukam o szczegółach technicznych. Niby człek nie ma problemów z "dupnymi" tematami, ale jakoś tak zawsze niefortunnie tnie się i gubi wątek, gdy własnemu dziecku przychodzi o anatomii klarować ;) Lepiej klarować niżby miał z Internetu "wiedzę" czerpać. Po tej "erekcji" oznajmił mi później, że tak dla jaj w sumie pytał żeby zobaczyć, czy się matka burakiem oblecze. 
W każdym razie z wiekiem i rozwojem mego dziecka, rosła moja cierpliwość. Niby już miałam ćwiartkę na karku mamą zostając, ale czasem myślę, że i to za mało było. Z drugiej strony, może żaden czas nie jest odpowiedni i matczynej cierpliwości uczy się kobieta wraz z dorastaniem dziecka, bo przecież nie mając potomka nie wie, czy posiada odpowiednie jej pokłady.W każdym razie młody jest wszystkim najlepszym co mnie w życiu spotkało, po mimo, że często mam ochotę wyć ze złości i bezsilności. Na szczęście dziecko mi "wyszło" empatyczne, wygadane i w przeciwieństwie do mamusi, co to musiała się tego pół życia uczyć - asertywne. Do tego stopnia, że ganiali mnie do szkoły za zbytnią indywidualność opinii i komentarzy :P Na miejscu okazywało się, że dziecko nie było niegrzeczne, a jedynie celne riposty i spostrzeżenia miało nie koniecznie idące w parze z założeniami programowymi ;) A za to Młodego temperować nie zamierzam. Dziecko nie baran, nie musi ryczeć jak stado ;) Podobną dowolność pozostawiłam mu w kwestii wiary i uczęszczani na msze, co nie raz się ostracyzmem kończyło ze strony innych rodziców i osób, które uznają "że dzieci i ryby głosu nie mają".
Są chwile, kiedy bywam autorytarna, wymagająca i zwyczajnie wredna - z tego powodu nie raz w brodę sobie plułam i przykro było jak jasna cholera, ale nikt nie jest idealny, a co niektóre kwestie wychowawcze apodyktyczności wymagają. Podobnie jak obiektywizmu ;) 
Czemu o tym wszystkim piszę? Bo w mieście obok dwunastolatka z trzynastolatkiem zostaną rodzicami. 
Przeraża mnie, że dzieci mają dzieci. Przecież nikt inny ich nie wychowa, jak dziadkowie. I w takich momentach zastawiam się, gdzie przyszli dziadkowie popełnili i czy popełnili błąd, bo wedle relacji mediów zarówno chłopak jak i dziewczynka pochodzili z  dobrych domów. Może i w tak zwanych dobrych rodzinach zwyczajnie brakuje codziennej miłości i świadomości dziecka, że naprawdę jest kochane i nie musi szukać bliskości, a nie mylić jej z seksem, poza ścianami własnego domu? Nie wiem. Najzwyczajniej w świecie nie mam pojęcia. Nie mnie to oceniać. Tym bardziej wyobrażam sobie jaki to szok dla rodziców przyszłych rodziców.
Na takim tle dość przewrotnie odbieram powstający dla MTV obok Warsaw Shore program, o nastoletnich matkach-licencja oczywiście amerykańska, dobrze, że chociaż małą miss sobie darowali.  Obawiam się, że program o stylizowanych w reklamach na superwomen i superhero nastoletnich mamach, z których żadna nie skończyła osiemnastu lat, a które są mam nadzieję szczęśliwymi mamusiami pociech kilkumiesięcznych jak i kilkuletnich może być większym kłopotem niż pożytkiem. Bo w dzisiejszym świecie, gdzie "parcie na szkoło" jest cool i priorytetem, dziecko może stworzyć się w nastoletniej głowie najpierw jako niezbędnik do zaistnienia i celebry.
Macierzyństwo, to nie bułka z masłem. Zarówno to przypadkowe jak i oczekiwane. Nie ma licencji na wychowanie, prócz miłości i cierpliwości. Wiek rodziców też nie jest miernikiem dojrzałości do rodzicielstwa. Bywają dojrzałe siedemnastolatki i głupie czterdziestolatki. Czasem mam wrażenie, że tych drugich jest więcej :P W każdym razie ja wychowując Młodego kieruje się zasadą, że moje dziecko, to nie tylko wynik puli genowej, ale i wizytówka mojego wychowania, a co za tym idzie rodziców i rodziców moich rodziców, bo jak mawiał Goethe: " mielibyśmy doskonale wychowane dzieci, gdyby ich rodzice byli dobrze wychowani." Czego sobie i wszystkim rodzicom świata życzę :)





Pozdrawiam.



24 komentarze:

  1. Dzieci - wszyscy je tak bardzo chcemy mieć nie zdając sobie do końca sprawy jak potrafi zaboleć wychowanie...
    Przeczytałam kiedyś bardzo mądrą myśl św. Ojca Pio "Dzieci są niczym kolce" długo zastanawiałam się co ma na myśli ... Dzisiaj potrafię się z nim zgodzić - tak samo wyczekane jak róż, tak samo ranią w drodze do dorosłości...
    Co do młodych matek, to często wczesne rodzicielstwo i zmagania wymuszają dojrzałość. W moim otoczeniu jeszcze w czasach licealnych rodziło mnóstwo koleżanej w wieku siedemnastu lat - istna plaga..
    Mają obecnie dwójkę, lub trójkę dorosłych już potomków, one same pokończyły studia ...
    Nie powinno skazywać się młode matki na przegraną, powinny mieć szansę liźnięcia ostrego rodzicielstwa
    Pozdrawiam serdecznie
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam znajome, które zostały młodymi mamami, z małymi wyjątkami, przy pomocy rodziców dały radę macierzyństwu, studiom - jedna nawet medyczne z dwójką maluchów - się chce się ma ;) Prawdą jest, ze więcej młodych mam pochodzi z ubogich domów, jak i takich gdzie na nikogo liczyć nie mogą. Głęboka woda, ale i z takiej można wyjść obronną ręką. Wszytko mam w głowie ;)

      Usuń
  2. Już miałem chęć skrobnąć, że "poruszyłaś temat morze", ale Ty go raczej wyczerpałaś, bo kilka drobnych uwag, jakie mam, niczego nowego nie wniosą. Generalnie przyjmuje się, że osobowość to nie tylko geny, ale i środowisko. A to środowisko zmienne jest. Zmieniają się ideały, autorytety, postawy, wzorce, itd. itp. Jak w tym gąszczu wpływów znaleźć drogę? Czy warto szukać? Bo przecież dziecko też ma swój jakiś szlak, wprawdzie na krótką metę, ale jednak. Nie ma dobrej odpowiedzi, dlatego rola rodzica jest tak ciężka i odpowiedzialna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuję się, nic dodać nic ująć. Wyczerpałyście temat :)
      Ja ze swoimi dziećmi bardzo lubię rozmawiać, wiele się od nich także nauczyłam.

      Usuń
    2. Różo. Jeżeli Twój wpis jest kierowany do mnie, to chciałbym wyjaśnić pewne zabawne nieporozumienie - jestem facetem. A ponieważ korespondujemy ze sobą także na innych blogach, więc dodaję, że: Anzai, foto-anzai, i Andrzej Rawicz to jedna osoba, czyli ja.
      Serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Tak, mój wpis był kierowany także do Ciebie :)) Tak to jest, jak ma się różne "osobowości". może jedna z nich jest kobietą ;) dziękuję za wyjaśnienie nieporozumienia :)

      Usuń
    4. Z tą pula genową to skrót myślowy. Środowisko miewa niebagatelną rolę. A szukać zawsze warto, nie dla dziecka, bo on faktycznie ma swoja drogę do przebycia, ale da siebie, żeby ta dziecięca droga nie była gąszczem dla nas i dla niego :) Przynajmniej warto próbować, wspierać i jako takie podwaliny pod ścieżkę położyć ;)
      Różo, też lubię rozmawiać, czym Młody starszy tym większą mam frajdę. A uczy mnie cały czas pielęgnować w sobie to dziecko, o którym czasem zapominamy :)

      Usuń
  3. Po raz kolejny nie mam co dodać, bo opisałaś temat od a do z.

    Powiem tylko, że najgorsze dopiero przede mną... bo dzieci jeszcze nie mam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie takie to straszne, jak w poradnikach prawią ;) Poza tym więcej frajdy niż przykrości, przynajmniej w moim przypadku :) a praca na całe życie :) Ale nie narzekam i oby tak zostało :)

      Usuń
  4. Kilka lat temu napisałam post o dwóch czternastolatkach, które swego czasu uczyłam, a które zostały matkami. Post polecono na głównej stronie Onetu, zeszło się wiele babć, które mając nie więcej niż 35 lat dochowały się wnuka bądź wnuczki. Nawet nie wiesz, jak mnie zwymyślały, że śmiem krytykować tak wczesne macierzyństwo, bo one są szczęśliwe jako babcie. Widocznie głupio im było, że nie wychowały jak należy swoich dzieci.
    Trudno jest wychować własne dzieci, a jeszcze trudniej cudze, bo gdy dziecko gdzieś źle się zachowa, to nikt nie mówi, że rodzice źle wychowali, tylko pytają: "Jak ta szkoła cię wychowała"!" Szkoła może wychowywać przez treści nauczania, bo przecież jedna godzina wychowawcza raz w tygodniu nie wystarczy.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obecnie rodzice w dużej większości są nastawieni roszczeniowo wobec szkoły, uważając, że to szkoła ma za nich wychować ich pociechy. Nie rozumieją niestety, że to oni wychowują, a szkoła może ich jedynie w tym wychowaniu wesprzeć. Życie jednak pokazuje, że wiele dzieci wychowuje ulica i szkoła, na ile da radę, bo rodzice są zajęci zdobywaniem pieniędzy lub realizacją swoich potrzeb i przyjemności, zapominając, że ich dzieci, to rodziców własnie najbardziej potrzebują.
      Nie każdy nadaje się na rodzica. By prowadzić samochód lub obsługiwać bezduszną maszynę, trzeba mieć ukończony kurs i zdany egzamin, by wychowywać własne dziecko nie trzeba mieć żadnych certyfikatów. A może przydałoby się porozmawiać z własnym dzieckiem, co to znaczy być rodzicem, co to jest odpowiedzialność za nowe życie, co to jest antykoncepcja i świadome rodzicielstwo? Czy na pewno załatwi to za nas szkoła?

      Pozdrawiam
      http://czarownica-z-bagien.blog.onet.pl/

      Usuń
    2. Nie sposób się nie zgodzić. Nie powinno być tak, że młodziutkie dziewczyny rodzą dzieci, ale jest i oby wiodło się im jak najlepiej. Natomiast nie zmienia to faktu, że ktoś gdzieś po drodze popełnił wychowawczy błąd i nie jest to szkoła, bo pierwszymi i podstawowymi wychowawcami jak i autorytetem powinni być rodzice. Wiadomo, żadne z nich nie chce takiego startu w dorosłość własnej pociechy, dlatego tak trudno przyznać samemu przed sobą, że na jakimś etapie zwiodło. I nie zmieni tego fakt, że są szczęśliwymi babciami, choć dobrze świadczy, że własne dziecko wspierają i oby nie z poczucia winy, które obok babciowania bywa konsekwencją nie umiejętności rozmawiania z własnym dzieckiem, kiedy był na to czas.

      Usuń
  5. Nic dodać nic ująć, a słowa ci płyną z taką lekkością ...przyznawaj się szybko, z zawodu jesteś na pewno jakąś dziennikarką albo pisarką!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no skąd. Ja sobie rekreacyjnie dzióbię :) Dziękuję :)

      Usuń
  6. Zawsze powtarzam,że "matka" to najtrudniejsza rola życia. Napisałaś:" matczynej cierpliwości uczy się kobieta wraz z dorastaniem dziecka" - dodam kolejnego i kolejnego dziecka. Ja matka trzech córek Ci mówię. Czasami myślę sobie,że ktoś taki jak ja, to w ogóle dzieci mieć nie powinien, a czasami dziękuję Bogu za dar macierzyństwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam tylko jedno, więc Tobie trzykrotnej mamie, tym bardziej wierzę ;)
      Też czasami łapię się na myśli, że ktoś taki jak ja nie powinien mieć dzieci. Głównie z poczucia winy, ale myslę, że czasem dobrze mieć takie myśli, bo uświadamiają nam błędy - tych nie popełnia jedynie ten, co nic nie robi - jak i pozwalają cieszyć macierzyństwem. Co raz bardziej świadomym :)

      Usuń
  7. Pięknie napisałaś o tych wszystkich wątpliwościach. Najbardziej mi sie podobała ta "miłość i cierpliwość", dodałbym jeszcze uczciwość i poważne traktowanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uczciwość i poważne to podstawa, podobnie jak szacunek - jak w każdym związku, bo przecież relacja miedzy dzieckiem, a rodzicem to też związek :) Żeby wymagać od kogoś, dziecka tym bardziej przede wszystkim trzeba wymagać od siebie. Dziecko wbrew pozorom głupie nie jest w mig wczuje hipokryzję i nieczyste intencje. A potem dramat, bo rezonansu brak.

      Usuń
  8. To nie rodzice wychowują mądre dzieci, to mądre dzieci wychowują rodziców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm. Coś w tym wbrew pozorom jest ;) Nie zmienia to faktu, że podstawą z sukcesu obu stron jest dobra współpraca :)

      Usuń
  9. Gdyby popatrzeć na tę sytuację z punktu widzenia plemion pierwotnych? Dostaliśmy instynkt samozachowawczy. Jeszcze nikomu nie udało się oszukać, przechytrzyć natury... I to w różnych dziedzinach. W cywilizowanym świecie, mści się fakt zapominania o tak oczywistych rzeczach jak edukacja.
    Dunajcowy dorzucił do Twojego ogródeczka cennych spostrzeżeń, ciekawy kamyczek. Zauważmy tu, że postęp przychodzi wraz z każdym, następnym, młodszym pokoleniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem przychodzi. Tyle, że nawet postęp często przegrywa jak sama słusznie zauważyłaś z naturą, która bazuje na atawizmach. Co ciekawe mam wrażenie, że nie znoszą się wzajemnie w żaden sposób i zachowują proporcje.
      My z naszym postrzeganiem świata, ideami przemijamy, przychodzi miejsce na nowe, którego kreatorem są kolejne pokolenia. Mądrze ustępując miejsca dbamy o ciągły progres ;)

      Usuń
  10. I ja tu nic mądrego i nowego nie wniosę do tematu, bo wszystko skondensowałaś w swoim poście. Mojulubionym cytat na temat wychowywania dzieci: " Gdy nie miałam dziec miałam sześć różnych teorii na temat ich wychowywania, teraz mam sześcioro dzieci i ani jesdnej teorii..." :)

    OdpowiedzUsuń
  11. To prawda i człowiek większe doświadczenie ma, tym bardziej głupi. Ot paradoks ;)

    OdpowiedzUsuń